A miało być tak pięknie… Hotel opłacony, ruszamy motocyklem w drogę. Niestety „złapana guma” krzyżuje nasze plany….
Piękna jesienna październikowa pogoda, aż zachęcała do wyjazdu. Obwodnica Krakowa, autostrada, jedziemy wolniej, bo korek i duży ruch. Nagle chrupot, po czym włącza się elektroniczny system ostrzegania. Zjeżdżamy pierwszym zjazdem, akurat na stację benzynową. Diagnoza: szkło i pręt wbity w oponę. Z uwagi na jego wielkość, brak możliwości skorzystania z zestawu naprawczego. Pozostaje nam tylko holowanie motocykla z powrotem do domu… :
Cóż mieliśmy zrobić? Po powrocie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy puszką… Na miejscu w hotelu byliśmy przed północą. Szybka kolacja i spanko – chyba mieliśmy zbyt dużo negatywnych wrażeń i musieliśmy odespać, bo zaspaliśmy na hotelowe śniadanie 🙁 Zwiedzanie zaczynamy od Rynku i śniadania. Wybór: Rdza Gastro. Fajny klimat, ciekawe wnętrze (np. mapa świata z przyprawami) i pyszne burgery. Rzeszów to miasto studenckie i widać to na każdym kroku. Infrastruktura przystosowana do imprezowania: ogromny wybór knajp czy barów.
O dziwo dużo turystów: biletów na zwiedzanie Podziemnej Trasy już brak. Za to trafiamy do Muzeum Dobranocek. Cudowne miejsce. Nie jest prawdą, że jest dla dzieci. Jest dla nas – dorosłych, pamiętających takie bajki jak Jacek i Agatka, Miś Uszatek, Reksio, Miś Colargol oraz wiele innych. Taki powrót do przeszłości… Jest też wiele przedmiotów codziennego użytku związanych z bajkami z naszego dzieciństwa, które budzą wiele wspomnień.
Kontynuujemy nasz spacer po Rzeszowie. Pomnik Czynu Rewolucyjnego (chyba najbardziej kojarzący się z tym miastem), a przypominający hmmm… no co? W Rzeszowie znajdziemy również wiele murali oraz Fontanna Multimedialna. W dzień nie robi zbytniego wrażenia, nawet podczas pokazu muzycznego, jednak wieczorem jest efekt wow. Pokaz multimedialny: tańcząca podświetlana woda w takt najnowszych przebojów muzyki rozrywkowej. Naprawdę warte zobaczenia.
Rankiem w niedzielę po pysznym śniadaniu w restauracji hotelowej Ukraińska Chata wyruszamy do Łańcuta. Cel: zwiedzenie Zamku oraz Stajni i Wozowni (jakoś po ostatnim Festiwalu Kwiatów w Zamku Książ nie mamy ochoty zwiedzić Storczykarni…). Co mi się nie podobało: jak dla mnie źle oznakowane, po wjeździe do miasta brak informacji gdzie jechać, brak oznakowania gdzie znajdują się parkingi. Jest to duży kompleks i nawigacja niekoniecznie poprowadzi do głównego wejścia… Zwiedzanie Zamku odbywa się w muzealnych kapciach (myślałam, że już tego nie praktykują!). Mieliśmy też przyjemność poprowadzenia naszej grupy przez Pana Adolfa – przewodnika z prawdziwego zdarzenia :). Pałacowe wnętrza są dosyć ciekawe, jednak największe wrażenie zrobiła na mnie Wozownia. Kolekcja starych pojazdów konnych, pięknie zachowanych jest zachwycająca. Dodatkową atrakcją jest kolekcja trofeów przywiezionych przez ostatniego właściciela z safari.