czyli Murzasichle w listopadzie.

Tradycją stał się również organizowany przez Hammer’a dla śląskiej grupy Moto-Friends Event weekend u Smacora pod Zakopanem.

Frekwencja była spora – ponad 30 osób.  Oczywiście aura „nie pozwoliła” nam na przyjazd motocyklami, tylko na 4OO, ale byliśmy na to przygotowani… Piątkowy wieczór upłynął na wspólnym imprezowaniu oraz świętowaniu urodzin Johana.

Sobotni dzionek minął niektórym na nieudanej wyprawie na termy… My razem z Krackiem i Ramoną wybraliśmy się do Burego Misia i to był strzał w dziesiątkę. Szczerze polecam – czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Część posesji na pierwszy rzut oka wygląda jak złomowisko, bez ładu i składu, dopiero później po dokładnym przyglądnięciu się, zauważyć można dbałość o każdy szczegół i każdą „ozdobę”. Wstyd przyznać, ale nawet do toalety chodziliśmy z aparatem, aby psyknąć kilka fotek. Później na naszej trasie była bacówka z serkami i Krupówki czyli polski Marrakesz. Ponownie mnie rozczarowały – nie tylko tym, że było przeraźliwie zimno, ale ilością turystów, poziomem cen i mnogością różnych badziewi.

Szkoda, że czas tak szybko w miłym towarzystwie mija… Ani się nie spostrzegliśmy jak nastała niedziela i powrót do domu. A nam tak się spodobał Bury Miś, że zajechaliśmy tam powtórnie z Rafałem i Izą. Mieliśmy szczęście porozmawiać z „Burym”, który oprowadził nas po swojej Małej Manufakturze Radykalnej Metalmorfozy Złomu. Pozytywny człowiek z wielką pasją i niesamowitymi pomysłami. Szacun!

 

Impreza u Smacora:

fot. Hammer
fot. Hammer
fot. Hammer
fot. Hammer

Bury Miś:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *