Korzystając z przepięknej pogody pokręciliśmy się wokół komina… Głównie Jura Krakowsko-Częstochowska, ale również trochę Ziem Śląskich. A łącznie nawinęliśmy ponad 550 km.
Sobotę rozpoczęliśmy wraz z Rafałem i jego synem Hubertem na kawie u Renaty w Mykanowie pod Częstochową. Johan niestety w delegacji i dlatego nie mogli nam towarzyszyć na 2OO… Z powrotem zrobiliśmy bardzo fajną widokową traskę przez Olsztyn, Ogrodzieniec, aż do Chechła na tradycyjną rybkę. Zatrzymaliśmy się w Jurajskim Młynie – hodowli i smażalni ryb. Muszę przyznać, że bardzo smacznie i po przystępnej cenie.
Niedziela to również przejażdżka po tej trasie, tylko od drugiej strony 🙂 Jako, że był to dzień Zlotu Gwiaździstego w Częstochowie, patrole policyjne wyruszyły, by sprawdzać motocyklistów (i tak jak w zeszłym roku, patrol na Giszowcu zatrzymał nas do kontroli). W związku z tym, na katowicki Orlen, gdzie czekał na nas Hammer z nowym kolegą forumowym – Pawłem, przyjechaliśmy lekko spóźnieni. Trasą przez Ogrodzieniec, Złoty Potok (z przerwą na kawę) i Olsztyn dojechaliśmy do Częstochowy, gdzie spotkaliśmy się z Zezą i Irenką. Razem wyruszyliśmy na Zamek w Toszku. Tam pyszne (i tanie) domowe ciasto skonsumowaliśmy w zamkowej kawiarni. Natomiast docelowym punktem była… Strefa Pysznej Rybki w Pławniowicach czyli Restauracja Panorama. Na miejscu czekał już na nas Potfur. Przyznam, że trochę mam niedosyt: dorsz z pieca dobry, lecz drogi, w restauracji nie działała toaleta, a siedząc przy stoliku na zewnątrz wiatr był tak duży, że zrzucał zastawę ze stołów… Ale cóż, koniec narzekania… Najważniejsze, że wesoło i w miłym towarzystwie spędziliśmy czas 🙂