Początkowo trzeciego maja mieliśmy spędzić w domu, ale… wyszło inaczej… Po ostatnich zwiedzaniach zamków, z których byliśmy bardzo zadowoleni, tym razem wymyśliliśmy kierunek: Zamek Książ w Wałbrzychu na którym odbywał się XXX Festiwal Kwiatów.
Korek na parkingi ciągnął się jakieś 3 km. Pomimo bocznych kufrów udało nam się ominąć sznur samochodów. Parking w polu, grząski teren, gdzieś w końcu bezpiecznie ustawiliśmy motocykl – cena 10 złotych (tak jak za 4 kółka i nawet z toi toi nie można skorzystać, bo tylko dla obsługi). Dobra, przedzieramy się przez tłum turystów i straganów. A tu… kolejka do kas. Co najmniej pół godziny stania. Miła pani z informacji rekomenduje zwiedzanie: „kolejka szybko się posuwa, a Zamek jest pięknie skąpany w kwiatach”. Dobra, stoimy, czekamy, pocimy się na słońcu. 35 zeta bilet od osoby. Wchodzimy na teren ogrodów. Tłum ludzi. Wchodzimy do zamku. Tłum ludzi. Rządkiem gęsiego „zwiedzamy” komnaty. A tam… Kwiatki, kwiatuszki, bukiety, wiechecie, bonzai, itd itp. Zero eksponatów, zero informacji o historii zamku. Ile można oglądać flowers? Jedno pomieszczenie, trzy, dziesięć… Bleee… Jesteśmy zniesmaczeni, zmęczeni, znudzeni i przytłoczeni. Wychodzimy skrótem i opuszczamy jak najszybciej teren. Może kiedyś tam wrócimy, aby zwiedzić i poznać prawdziwe oblicze Zamku Książ…
Na booking w międzyczasie rezerwuję Willę Wolność w Polanicy Zdroju. Po drodze do Uzdrowiska, krótka sesja przy polach rzepaku (znowu kwiaty hehe!). Hotel – szału nie ma – pokój wielkości łóżka, ale jest parking i śniadanie w cenie (od godz. 8.00). Idziemy na spacer i coś zjeść. Fajny deptak z knajpkami i sklepami z drobiazgami. Nie za duży Park Zdrojowy z kolorową fontanną i starannie utrzymaną zielenią. Muszę przyznać, że Polanica Zdrój stała się moim faworytem wśród miejscowości uzdrowiskowych! Kolejne zaskoczenie to turyści – jest ich dużo i to nie tylko kuracjusze – rodziny z dziećmi dominują. Na obiadokolację wybieramy Polskie Smaki (rekomenduję sałatkę z wątróbką, gruszką i ziarnami dyni). Pyszności. Wieczorkiem, w ramach deseru stoimy ponad godzinę (!) w kolejce za goframi (limit oczekiwania w kolejkach mam nadzieję, że wyczerpaliśmy na najbliższe lata).
Wczesnym rankiem wracamy do domu. Wyjeżdżamy przed śniadaniem, na dworze jest 8 stopni. Podgrzewane siedziska i manetki ratują nam „skórę”. Dojeżdżamy do domu przed południem, aby Mariusz zdążył do pracy.
Zamek Książ:
W drodze do Polanicy:
Polanica Zdrój: